wtorek, 3 marca 2015

Jak to ze scrapbookingiem było...

Jak zapewne wiecie, {w lutowym zadaniu} w naszym Projekcie Żurnalowym Urtica zaproponowała wykonanie autoportretu w technice scrapbookingu.
Definicję scrapbookingu można znaleźć w sieci jednym stuknięciem palca w klawiaturę, ale czy zastanawialiście się kiedyś jak to wszystko się zaczęło...? :)


A zaczęło się od... rewolucji...
W 1837 roku pojawiła się mianowicie technika druku kolorowego. Co to się wtedy działo...
Nagle ładne drukowane obrazki stały się tanie, możliwe do wielokrotnego reprodukowania i wykorzystywania przy tym jaskrawych kolorów.
Potraficie to sobie wyobrazić? Zmieniło to całkowicie sposób postrzegania ówczesnych ludzi...
I choć źródła scrapowania można wytropić nawet do 15. wieku, to właśnie wiek dziewiętnasty zachłysnął się kolorem (jaskrawym i nasyconym) i łatwą dostępnością materiałów.

Oczywiście, technikę natychmiast podjął rodzący się przemysł reklamowy, co również nie pozostało bez wpływu na źródła "przydasi" tworzących wtedy scraperów. ;)

Przyświecającą ideą było zachowanie historii osobistej i rodzinnej dla przyszłych generacji.
A jak wiadomo: "obraz mówi głośniej niż słowo" - do albumów wklejano wizytówki odwiedzających gości, bukieciki balowe, dokumenty rodzinne, sentymentalne loki odcinane przez przyjaciółki, obrazki religijne etc.



Upowszechnienie fotografii tylko spotęgowało popularność albumów scrapbookingowych.
Było to zajęcie, którym pasjonowali się ludzie w każdym wieku i obojga płci.

Taki oto znany nam skądinąd pan Mark Twain, nie tylko spędzał całe niedziele na scrapowaniu, ale do tego opatentował kilka albumów.


Jednym z jego sprytnych wynalazków był album ze stronami pokrytymi klejem, jak nadal robi się to na kopertach. Wystarczało tylko stronę zwilżyć i do dzieła. :)



W tym samym czasie po drugiej stronie Oceanu, wiktoriańska Anglia również oszalała na punkcie wycinania i wklejania.
Musicie wiedzieć, że Wiktorianie uwielbiali wszystko kolekcjonować, kategoryzować i nazywać.
Dzięki temu ukształtował się gust, smak i estetyka całej epoki. {Tutaj} możecie sobie przekartkować jeden z albumów z tej epoki. :)

Scrapbooking zaczął również odgrywać ogromną rolę edukacyjną. Tworzenie albumów było zalecane jako kształcące i zacne zajęcie dla dzieci.


W latach 1875-1920 popularne było tworzenie "domków scrapbookingowych" przez dziewczynki i młode kobiety. Wyklejały miniaturowe "światy" pełne realistycznych szczegółów i... reklam z gazet. ;) Te domki, jak i zresztą często i inne albumy, były miejscem do dokumentowania aspiracji, czymś w rodzaju popularnych teraz "map marzeń".

Te "mapy marzeń" to niejedyna analogia do współczesnego scrapowania, która przyszła mi do głowy.
Ludzie z 19. wieku byli oszołomieni ilością informacji w coraz bardziej popularnych gazetach i dziennikach, przytłoczeni ilością atakujących ich (kolorowych!) obrazów. Trzeba to było jakoś uporządkować i oswoić.
Brzmi znajomo?

A kiedy ostatnio przypinaliście coś na Pintereście? Wyobraźcie sobie, że doczytałam się do historii pewnej pani domu - Mary Shultz, która stworzyła album, do którego wklejała poplamione skrawki tkanin i przy każdej z nich dodawała opis jak daną plamę wywabić. :)

Na deser mam dla was film, w którym możecie obejrzeć album scrapbookingowy Marybelle Harn, uczennicy Konserwatorium w Cincinatti w latach 20. XIX wieku.
Panna Marybelle wypełniła ten apetycznie pękaty album nie tylko świetnie zorganizowanymi i pięknie opisanymi zdjęciami, pamiątkami z wycieczek, ale też kompozycjami wyklejonymi ze znaczków pocztowych i całą kolekcją opakowań po słodyczach. :)



Oczywiście teraz musi paść pytanie: a jak to było u nas?
Jak scrapbooking raczkował w Polsce?
Oczywiście wiele osób przyzna się do pamiętników z wklejanymi pamiątkami, zeszytami "złotych myśli" etc. Ale chętnie porozmawiałybyśmy o początkach tego tradycyjnego scrapbookingu, który od kilku lat cieszy się coraz większą popularnością.
Czy ktoś miałby nastrój na wspomnienia? :)
Jeśli chcielibyście się nimi podzielić, prosimy o kontakt! {art.elizka@gmail.pl}

p.s. Ankan podszepnęła mi, że pani Lucy Maud Montgomery też scrapowała. Spójrzcie jak uroczo. :)



{Tutaj} możecie poszperać w jej albumach.

26 komentarzy:

  1. Wspaniały artykuł, co prawda bliżej mi do cardmakingu niż do scrapowania w takim rozumieniu z definicji, ale zerkam zafascynowana na te prace, które mają już wartość historyczną i te współczesne- piękne kompozycje zarówno te bogate w kupione specjalne przydasie i te, gdzie całość pięknie tworzą pozbierane skraweczki różnych prawdziwych historii. Dopiero teraz sobie zdałam sprawę z tego jak ważną może to o nas stanowić pamiątkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mileno, dziękuję. Co ciekawe, historycy dopiero mniej więcej 20 lat temu zaczęli traktować serio te wszystkie piękne albumy. Wcześniej były lekceważone jako źródła historyczne, były uznawane za zbyt osobiste i wyrywkowe.

      Usuń
  2. Ja żałuję, że nie zachowały się moje prace z lat dzieciństwa i nastoletności :)
    Robiłam malutkie albumiki np w kształcie serca, na każdej stronie było wklejone zdjęcie takie paszportowe kogoś bliskiego. podpisane, opisane, ozdobione. Miałam piękny album z Jasonem Donovanem :) Wyklejanki, ozdoby. Miałam 8 pamiętników - pisanych ręcznie, każda strona inaczej ozdobiona, oklejona zdjęciami, wycinakmi z gazet, wierszami, naklejkami. Zbierałam wszystkie bilety z wycieczek, które też tam wklejałam. Pamiętnik, do których wpisywały się moje przyjacióki, rodzina. Każdy wpis dodatkowo opisywałam, ozdabiałam......
    Ech... żałuję, że nic się z tego nie zachowało :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że nie zachował się ten z Donovanem... :)
      Mam podobne wspomnienia, kilka moich zeszytów nawet udało mi się zachować - rozbrajające są.

      Usuń
  3. jaki pouczający i ciekawy tekst! i jak doskonale zilustrowany!!!
    Eliza jak zwykle dotarła do smakowitych ciekawostek i materiałów źródłowych... i rozbudziła mój apetyt na wiktoriańskie skrapowanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Bardzo przyjemnie się wertowało. To wiktoriańskie skrapowanie jest intrygujące - trochę przesłodzone, ale bardzo w tym urocze, prawda?

      Usuń
  4. Świetny artykuł, niesamowicie interesujące ciekawostki. Okazuje się, że do tej pory prawie nic nie wiedziałam o moim hobby :D Cieszę się, że napisałaś ten tekst i ciekawe czy w naszej historii znalazłoby się coś choćby nawiązującego do scrapbookingu? Myślę, że tak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa! Teraz jestem na tropie polskiej historii. :)

      Usuń
    2. Czyżbyś przeczesywała sylwy i raptularze?;) Zainspirowana Twoim postem przypomniałam sobie te wszystkie kroniki; wykładowcę, który o nich opowiadał; i w ogóle uruchomiło to ciąg skojarzeń w mojej głowie. Za dużo na komentarz, chciałam napisać na ten temat u siebie, ale w takim razie się wstrzymam;) Podpisuję się pod wszystkimi pochwałami za ten artykuł i dziękuję!:*

      Usuń
    3. a nie, do raptularzy jeszcze się nie zabrałam. :)
      chętnie bym natomiast dotarła do raczkującego scrapbookingu w Polsce sprzed siedmiu/ośmiu lat.

      Usuń
    4. A do czego konkretnie byś chciała dotrzeć? To ja, żywa skamielina zapytuje ;)
      Na podorędziu mam jedną anegdotkę: ostatnio na spotkaniu scraperek szczecińskich Kasia Synakiewicz, znana skądinąd jako właścicielka marki papierów "Piątek Trzynastego", a wcześniej szczecińskiego stacjonarnego sklepu o tej samej nazwie, zadała mi pytanie, czy ja może pamiętam, czy dawno dawno temu nie byłam czasem u niej w sklepie, gdy się znajdował jeszcze na Wieniawskiego w piwnicy? Bo ona ma wrażenie, że byłam tam i pytałam, czy są albo będą mieli jakieś papiery do scrapbookingu... I otóż tak właśnie było - dziewięć lat temu, więc jakaś prehistoria, w sklepie, który miał wówczas zatowarowanie głównie decoupagowe, trafiłam na Kasię i zadałam historyczne pytanie o papiery do scrapbookingu. Kto mógł wtedy pomyśleć, że dziewięć lat później takie papiery Kasia będzie wydawać, a nasze córki, których wówczas nie było na świecie, będą chodzić do jednej klasy ;)
      Kończę ten przydługi monolog, ale w razie czego służę swoją prehistoryczną pamięcią ;) (Oraz mam swojego skrapa sprzed dziewięciu lat, zrobionego NA KONKURS scrapbookingowy na wizażu bodajże? Albo na cafearcie? Nawet nie wiecie, jak bardzo się przy tym scrapie starałam!)

      Usuń
    5. piękna historia z tym Piątkiem. właśnie takich szukam.
      jesteś na mojej liście dinozaurów do zwywiadowania. :)

      Usuń
  5. Świetny tekst, dużo ciekawych informacji, których pewnie nikt nie próbowałby wyszukać. Ja również wyklejałam jako dziecko pamiętniki notesy albumy. Niestety nie wszystkie się zachowały nad czym bardzo ubolewam. Pozdrawiam i czekam na dalsze ciekawe artykuły :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajnie ujęte :)
    U mnie ze scrapbookingiem było zabawnie. Na początku - nic oryginalnego, niemal jak każdy - pamiętniczek, złote myśli, wymiany. Mając te 11 lat nie wiedziałam, że to się nazywa "scrapbooking" :). Jednak kochałam to. Kochałam te notesy, które do dziś kolekcjonuję (mam nawet specjalną półkę :)
    Ze scrapbookingiem zetknęłam się zupełnym przypadkiem na allegro. Pewnego wieczoru wlazłam w dział rękodzieła (z ciekawości) i tam był na liście scrapbooking. To było na jesieni w 2011 roku :) Zaciekawiła mnie nazwa. A potem jak zobaczyłam te wszystkie nożyczki ozdobne, naklejki to sobie przypomniałam o moim pamiętniku sprzed lat ukrytym gdzieś na szafie. I po prostu trafiło mnie :) Miłość od pierwszego spojrzenia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, to szykuj aparat. W przygotowaniu post, w którym będzie można pochwalić się swoimi półkami z notesami. :)

      Usuń
    2. Spróbuję! (doczytałam, po czasie :D) I czekam na post :)

      Usuń
  7. Dodam też i przyznam że mój pierwszy scrapbook to był mega czarny segregator z klasycznymi koszulkami, na których wyklejałam wycinki z gazet dla nastolatek typu Bravo Girl i inne :D :D :D Miałam niemal wszystko o Linkin Park i Eminemie, szkoda że to się nie zachowało :) Ale swoich przyszłych dzieci będę zachowywała każdy rysunek i bazgroł :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Myślę teraz intensywnie gdzie moje zeszyty są... choć tam niewiele wklejania za to dużo rysowania i pisania było. I to też raczej notatek - prawdziwego pamiętnika nie miałam nigdy. Chyba miałam bardziej literackie aspiracje niż artystyczne, hyhy...

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny tekst :) zazdroszczę poprzedniczkom scrapbookingowych wspomnień, ja do późnego liceum byłam wybitnie nieartystyczna i nawet szlaczków w zeszytach na nudnych lekcjach nie umiałam rysować :( a potem przypadkiem odkryłam scrapbooking i się uzależniłam błyskawicznie.
    a jako ciekawostkę mało historyczną, ale muzealną dodam, ze w jednym ze sztokholmskich muzeów trafiłam na wystawę dotyczącą współczesnego rękodzieła i był tam też layout z krótkim opisem, o co w scrapowaniu chodzi. (potem przeczytałam też drugą karteczkę, z której dowiedziałam się, że ta wystawa ma kontekst feministyczny, ale od scrapowania mnie to nie powstrzyma ;p)

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny tekst :) zazdroszczę poprzedniczkom scrapbookingowych wspomnień, ja do późnego liceum byłam wybitnie nieartystyczna i nawet szlaczków w zeszytach na nudnych lekcjach nie umiałam rysować :( a potem przypadkiem odkryłam scrapbooking i się uzależniłam błyskawicznie.
    a jako ciekawostkę mało historyczną, ale muzealną dodam, ze w jednym ze sztokholmskich muzeów trafiłam na wystawę dotyczącą współczesnego rękodzieła i był tam też layout z krótkim opisem, o co w scrapowaniu chodzi. (potem przeczytałam też drugą karteczkę, z której dowiedziałam się, że ta wystawa ma kontekst feministyczny, ale od scrapowania mnie to nie powstrzyma ;p)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kontekst feministyczny jest nieuchronny, powiedziałabym... :)
      gdybyście się kiedyś zastanawiali dlaczego środowisko scrapbookingowe stało się tak sfeminizowane - czytałam artykuł, w którym uzasadniono to tym, że to właśnie kobiety mają cechę pielęgnowania pamięci, utrwalania, "stoją na straży pamięci" - ujęto to: "they are memory keepers".. ciekawe?

      Usuń
    2. To było raczej w stylu "rękodzieło jako sposób wyzwolenia się kobiet spod męskiej dominacji" :)

      Usuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny artykuł!
    I tak mi się jakoś nasunęło... a może w kronikarstwie(?) można by było szukać pewnych początków. Nie mam tu na myśli Galla Anonima, ale takie kroniki prowadzone w szkołach czy zakładach pracy (Pamiętam, że lata temu przeglądałam kroniki zakładowe z jastrzębskich kopalń i szczególnie jedna mnie zachwyciła, nie tylko kaligrafią ale również gustownie wyklejonymi stronicami - ulotki, wycinki z gazet i oczywiście zdjęcia, w większości dodatkowo ozdobione rysunkami i ornamentami)

    OdpowiedzUsuń
  13. wspaniała podróż do korzeni! dobry kawał roboty :) dziękuję za łyk wiedzy!

    OdpowiedzUsuń